środa

WTOREK, WTOREK


W ramach rozgrzewki wybraliśmy się na krótką, ale intensywną wycieczkę do Tyńca, gdzie do zdjęć chętniej pozowali wychowawcy - instruktorzy...

Nie zapominając jednak o całej grupie:


Ale zaraz po powrocie musieliśmy wrócić do naszej pracowitej rzeczywistości. Aktorzy po raz kolejny próbowali swoje wypracowane przez wiele dni sceny:



Zaś scenografowie pracowali nad propozycjami promocyjnych przypinek, którymi sami chętnie się oznaczyli:




ÓSMY DZIEŃ ZAJĘĆ



Nasi uczestnicy zabrali się do tworzenia koszulek. Koszulki dostaliśmy od obozów artystycznych Interkamp - wakacje z pasją.  Dziękujemy! Przy pomocy farb stworzyli z nich koszulki pamiątkowe "Lata w teatrze" 





Za to grupa dziennikarska może poszczycić się kolejnym znaleziskiem. Oryginalną czapką niemiecką, którą dawny właściciel usztywniał sobie gazetą z 1943 roku. 

Trwa dopisywanie kolejnych scenek...





A to nasi podopieczni zadowoleni z całego dnia swojej pracy:




poniedziałek

DO POSŁUCHANIA

Grupa dziennikarska nie zajmuje się tylko pisaniem. Prowadzi też wywiady w terenie, które są nagrywane. Publikujemy linki do dwóch z nich. Zapraszamy do słuchania!

WYWIAD Z P. ZOFIĄ PYLĄ - SOŁTYSEM PIEKAR


WYWIAD Z PANIĄ JANINĄ OLEJKO

Panią Janinę poznaliście już na jednym z poprzednich zdjęc, ale tu możecie zobaczyc ją i jej wiernych słuchaczy:

NIEDZIELNE ZAJĘCIA...

...Ale wcale nie takie leniwe. Uczestnicy zajęć pracowali ochoczo. Atmosfera zaczęła coraz bardziej nasiąkać przygotowaniami do końcowego spektaklu. 

 
Jak widać wyżej, powstały nowe układy choreograficzne, ale nie tylko. Dziennikarze uraczyli nas monologiem zielarki. Jednym z tekstów, które pojawią się w naszym spektaklu. Spostrzegawczy czytelnicy naszego bloga zauważą związek tej opowieści z legendą o trzech kościołach. 

Monolog zielarki:
Dawno temu, pewnej burzowej nocy poszłam na grób swojego ojca, gdy nagle obok cmentarza wyrósł kościół obrośnięty kolczastym krzewem. Słychać było przerażające głosy. Chciałam już uciec do domu, ale zatrzymał mnie kościelny z dziurawą tacką. Powiedział, że jeśli komuś powiem, że kradnie pieniądze, to zamienię się w ducha. Poczułam, że ktoś mnie bierze za ramiona i zanim zorientowałam się co się dzieje, znalazłam się w mrocznym kościele. Ksiądz odprawiał mszę. Chciałam zapytać któregoś ducha, co się dzieje, gdy nagle zobaczyłam duszka małego chłopca, który płakał. Powiedział mi, że został porwany przez duchy i na wieczność musi tu zostać. Szukał wyjścia, ale gdy próbował uciec, zatrzymywał go duch kościelnego, który mówił mu, że jeśli wyjdzie, zamieni się w popiół. Nagle za oknami zrobiło się jasno i gdy wyszłam z kościoła zobaczyłam cztery diabły, które pochwyciły kościół i z okropnym krzykiem wiernych kościół zapadł się pod ziemię. Ja się rozpłakałam, bo został tam duszek małego dziecka. Do tej pory śni mi się ten kościół. Nigdy już tam nie chcę wracać.
                                         Autorki: Ula Furgał i Łucja Szablińska


Grupa plastyczna, w twórczym szale zaczęła produkować kolejne prace. Zostaną one wykorzystane jako elementy scenografii oraz banery.



 Tym razem fotografom-scenografom pomagali również aktorzy, których dłonie także znalazły się na tej małej "Alei gwiazd"


... A powyżej nasze kolejne doświadczenia z okolicznymi mieszkańcami

Zaś poniżej zmagania choreograficzne....

  Zaś na koniec dnia zasłużony relaks: krótki mecz piłki nożnej. 

 

SOBOTA W PIEKARACH

W sobotę grupa muzyczno choreograficzna opracowała sposób na latanie :)


A także wypróbowała kolejny układ swoich wygimnastykowanych ciał...

A w tym czasie aktorzy przygotowali swoje monologi, będące wspomnieniami wcześniej wymyślonych postaci. Następnie monologi te zostały przez nich rozimprowizowane - każdy stworzył sobie postać, która próbowała podzielić się z resztą zespołu swoją historią.


Grupa dziennikarska opracowała "Legendę o trzech kościołach":

Legenda o trzech kosciołach
Mieszkańcy Tyńca opowiadają, że w letnie noce na wzgórzu Grodzisko spod ziemi wyłania się przepiękny kościół. Wypełniają go tłumy wiernych, a z jego wnętrza rozchodzą się śpiewy i głos dzwonów, które słychać szczególnie w większe święta.
Gdy uroczystości się kończą, kościół z powrotem zapada się pod ziemię, nie pozostawiając po sobie śladu.
Te niesamowite opowieści wiążą się z legendą o trzech kościołach. Według niej żyło kiedyś trzech braci. Każdy z nich postanowił, że wybuduje Bogu świątynię. Pierwszy ufundował kościół na Bielanach, drugi w Piekarach, a trzeci w Tyńcu, na wzgórzu Grodzisko. Jednak po wybudowaniu świątyń bracia nie byli zadowoleni ze swoich dzieł. Zastanawiali się komu ofiarować swoje kościoły. O świątyni na Bielanach jej budowniczy zadecydował: „Niech służy Bogu”. Fundator kościoła w Piekarach powiedział: „Niech go diabli wezmą” – i przy trzasku piorunów szatan zabrał świątynię. Natomiast budowniczy kościoła w Tyńcu postanowił: „Niech się zapadnie pod ziemię” i kościół na Grodzisku zniknął całkowicie pod powierzchnią ziemi po to, by pojawiać się jedynie w ciepłe, letnie noce.

A kiedy znaleźliśmy czas na chwilę przerwy, wymieniliśmy się opiniami i wrażeniami przy wspólnym obiedzie:




DALSZE RELACJE Z PIĄTEGO DNIA ZAJĘĆ

W czasie naszej wycieczki z Panią Janiną doszliśmy do tak zwanego "Truskawkowego wzgórza". Nazwa wzięła się od historii małżeństwa, które swojego chorego synka próbowało uleczyć z pieniędzy pozyskanych ze sprzedaży truskawek, które uprawiali w tym miejscu. Niestety, medycyna okazała się zawodna, małżeństwo postanowiło więc umieścic na pamiątkę tablicę w skale. Oto ona:


To kolejna historia inspirująca naszych początkujących dziennikarzy.

Grupa fotograficzno-scenograficzna szukała materiałów do stworzenia scenografii.Uczestnicy przyglądali się charakterystycznym elementom wystroju chat w Piekarach, szukali przedmiotów, które mogą stać się ważnymi elementami spektaklu, a także chętnie pozowali...


sobota

Piąty dzień za nami...

A tego dnia kolejna wycieczka po inspiracje. Odnaleźliśmy wiele ciekawych miejsc i zagadkowych tematów.


Historie związane z Piekarami opowiadała nam pani Janina Olejko. Dziękujemy!



czwartek

Cztery dni za nami...


Tego dnia odbywały się, jak widać wyżej,zajęcia w terenie. Uczestnicy półkolonii zdobywali przedmioty, które mogą byc dla nich inspiracją.


...I tajemnicze miejsca


Ładna pogoda umożliwiła nam tego dnia skorzystanie z okolicznych terenów i przeprowadzenie wielu ciekawych rozmów, z którymi być może już niedługo się zapoznacie...

środa

TRZECI DZIEŃ ZAJĘĆ


Dziennikarze zapoznali się już z pierwszą legendą. Spisali ją, i zastanawiali się dziś nad nadaniem jej scenariuszowej formy. Nie było to proste, ale już niedługo będziemy mogli podzielić się przynajmniej jedną propozycją sceny. Na razie jednak publikujemy legendę w formie zasłyszanej i spisanej:


Legenda o Walgierzu Wdałym
Dawno, dawno temu, piękny hrabia Walgierz, władca Tyńca, trafił na dwór króla Francji. Był nie tylko mężczyzną niezwykłej urody, ale silnym i zręcznym, więc odnosił liczne zwycięstwa w turniejach. Szybko zwrócił na siebie uwagę córki króla – urodziwej Helgundy. Pokochał piękną królewnę – dla niej postarał się o honor podawania najwyższym dostojnikom napojów – wówczas była to wielka nagroda dla mniej znaczących rycerzy. Śpiewał królewnie melancholijne dumki pod oknami i w końcu sprawił, że całkiem oddała mu serce. Na dworze francuskim miał tylko jednego rywala – Arinalda, który chciał za wszelką cenę przeszkodzić w planowanej przez młodych ucieczce. Przekupywał strażników, stawiał zasieki na rzekach, przymuszał przewoźników – sam zakochany w Helgundzie, nie chciał jej oddać Walgierzowi. Wszystko to jednak na nic i Ariwaldowi pozostało już tylko jedno – wyzwał rywala na pojedynek. Długo walczyli rycerze, obydwaj potężni, a bój był zacięty, i tylko widok lubej panny dopomógł Walgierzowi Wdałemu do zwycięstwa. Młodzi wrócili razem do Tyńca i tam wzięli ślub. Nie tak miały się jednak zakończyć dole i niedole Walgierza. Kiedy poddani uskarżali się mu na Wisława Pięknego, księcia wiślickiego, że przeciw nim się wyprawia, hrabia na wojnę ruszył z domu i nie ustał, aż księcia w kajdanach do Tyńca nie przywlókł do wieży. Po tej wojnie ruszył na następną – tym razem na rozkaz króla, bronić granic. A ta przeciągała się, i przeciągała... A zamek w Tyńcu pozostawał bez władcy...Smuciła się piękna Helgunda, że mąż długo nie wraca, tęskniła, nudziła się też po trochu... A wierna sługa na bolączki znalazła pod ręką lekarstwo – po co daleko szukać, skoro mężowski zakładnik, dorodny taki, nieopodal w wieży rezyduje? Od słowa do słowa, a od słowa do czynu, i zapomniała przy pięknym Wisławie Helgunda przysięgi małżeńskie. A od czynu do następnego, i uciekła z kochankiem do Wiślicy. Wrócił Walgierz po wojnie – nie zastał żony w zamku. Gniew nim szarpnął, ból zapałał, sam pognał po zemstę. A tam w Wiślicy zdradziecka małżonka w pułapkę go wciągnęła, słodkimi słowy wabiąc, na kolana klękając, przysięgi składając. Dał się zaprowadzić do ukrytego pokoju, gdzie mu by miał być Wisław wydany – a tymczasem to jego tam w kajdany zakuli. miecz jego własny na łańcuchach nad nim zawiesili. Żona jego bezecna na oczach uwięzionego męża z kochankiem Wisławem się pieściła, lecz Walgierz milczał, słowa do nich żadnego nie wypowiadając. Czasem tylko ze swoją strażniczką parę słów zamienił – z siostrą Wisławą, szpetną dziewczyną okrutnie, a Rynga jej było na imię. I ta właśnie dziewczyna, patrząc na mękę, którą znosił bez słowa skargi, okazała mu litość, a w zamian za obietnicę małżeństwa, uwolniła go z kajdan i oddała mu miecz. Tego wieczora więc Walgierz kilkoma tylko słowami okazując nadchodzące chwile zemsty, pożegnał wiarołomnych i zabił ich, a potem wreszcie wrócił do swego zamku w Tyńcu, gdzie razem z Ryngą dożył szczęśliwej starości.
 
A to już prace nad scenami: 

 Tymczasem grupa muzyczno - choreograficzna cwiczyła intensywnie dykcję, żeby poradzic sobie z wymawianiem imienia "Walgierz Wdały":


Zaś grupa scenograficzno-kostiumowa zajmowała się zagadnieniem światła i jego właściwości.


Na koniec nastąpiła krótka konfrontacja grupy aktorskiej z pracą nad postacią. Uczestnicy wybrali sobie charakterystyczne postacie, które mogłyby pojawić się w Piekarach i próbowali odtworzyc je na scenie.


Ci którzy w danym momencie byli na widowni, wspierają kolegów uważną obserwacją...

Na koniec głos "od wewnątrz" czyli małe cwiczenie z robienia wywiadów, przeprowadzone przez Ulę Furgał z grupy dziennikarskiej, z pomocą Kingi Górki z grupy muzyczno-choreograficznej:


WYWIAD Z KINGĄ GÓRKĄ Z GRUPY CHOREOGRAFICZNO-MUZYCZNEJ 06.07.2011r.
Jak Ci się podoba na warsztatach ?

Kinga Górka: Jest przyjemnie, miło i mam fajną grupę.

Jak Ci się pracuje w zespole ze starszymi?

KG: Świetnie. Mogę się od nich czegoś nauczyć, bo mają doświadczenie.

Czy podoba Ci się nauczyciel, pani Ewelina?
KG: Tak, oczywiście. Czasem nas „męczy”, ale przez to więcej się dowiemy.

Kogo chciałabyś zagrać w przedstawieniu?

KG: Zła rolę, negatywną postać.

Jak według Ciebie powinny wyglądać zajęcia? Czy chciałabyś w nich coś zmienić?

KG: Nie, nic nie trzeba zmieniać, bo plan jest idealny.

Czy chciałaś być w swojej grupie, czy wolałabyś być w innej?

KG: Wolę być w swojej grupie.

Jakie są ćwiczenia i zabawy w waszej grupie?

KG: „Rozciąganie” twarzy, turlanie się po sobie, opowiadanie historyjek, wyobrażanie
 sobie różnych rzeczy, improwizacje, np. na podstawie słowa „małpa”.

Co Ci się najbardziej podobało w dzisiejszym dniu?

KG: Naśladowanie „psa”, rozciąganie mięśni twarzy, improwizacje ruchowe.

Jakie są Twoje dzisiejsze wrażenia?

KG: Jestem trochę zmęczona, ale szczęśliwa, bo dobrze wykorzystałam ten dzień.

Kto z grupy jest według Ciebie najfajniejszy?

KG: Wszyscy są super. Z każdym mogę się dogadać. Każdy jest wyjątkowy.

                                                        Wywiad przeprowadziła Ula Furgał z grupy dziennikarskiej